Jeśli widzisz kolory dźwięków, słyszysz barwy i czujesz smak imion, to prawdopodobnie jesteś synestetykiem. Jak – być może – każdy z nas. ,,Być może”, bo zjawisko synestezji, choć fascynujące, nie jest do końca poznane. Zjawisko to bada w naszym kraju dr Aleksandra Rogowska z Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii, która jest też jedyną Polką, jakiej udało się opublikować książkę z zakresu psychologii w prestiżowym Wydawnictwie Uniwersytetu Cambridge.
Najlepszy europejski uniwersytet docenił pracę pt. Synaesthesia and Individual Differences między innymi, za pionierskie podejście do tematu. O książce i jej niezwykłych bohaterach opowiada autorka, która – choć sama nie notuje u siebie synestetycznych wrażeń – jest jednocześnie naukowcem i artystką, a więc także potrafi łączyć wiele zdolności.
Co to takiego jest ta synestezja?
Synestezja to zjawisko z zakresu psychologii poznawczej. Synestetyk nie tylko słyszy dźwięk, ale też widzi jego kolor, lub czuje jego smak. Słuchając muzyki – wizualizuje sobie poruszające się kształty. Dzieje się to niezależnie od jego woli (czasem nawet wbrew niej) i jest niezmienne. Jeśli litera A wywołuje u niego wrażenie czerwieni, to już zawsze będzie widział ją w tej barwie. Tak, jak np. pisk styropianu wywołuje u niektórych ciarki.
Sto lat temu synestezja była wręcz modą, zwłaszcza wśród artystów. Dla intensyfikowania efektów literackich sięgali po nią poeci (jak Artur Rimbaud w wierszu ,,Samogłoski”, gdzie literom przypisane są barwy) i pisarze. Malarz Wassily Kandinsky przelewał swoje synestezje na płótno (…i tak powstał abstrakcjonizm!), a pianista i kompozytor Aleksander Skriabin planował wybudowanie specjalnej „świątyni ducha” w Indiach , gdzie miał być wykonany jego utwór – „Prometeusz”, wraz z pokazem kolorowych świateł i emisją zapachów, które – w jego odczuciu – występowały wspólnie z dźwiękami.
Wtedy też przyjrzeli się zjawisku pierwsi badacze. Potem synestezja, jako wytwór umysłu, przestała interesować naukę, aby powrócić pod koniec XX wieku, do nurtu badań nad percepcją. Dzięki nowoczesnej diagnostyce – np. rezonansowi magnetycznemu – wykazano jej biologiczne podstawy i stwierdzono, że u synestetyka rzeczywiście pojawiają się w mózgu wielozmysłowe projekcje.
Zaczęto przyglądać się także innym zjawiskom: np. tzw. bólom fantomowym, czyli takim, które odczuwają osoby po amputacji kończyn. Ból ręki, której nie ma, jako odczucie sensoryczne czegoś nieistniejącego – również zaliczono do synestezji.
Pojawiły się także doniesienia o krótkotrwałym wywołaniu doznań synestetycznych pod wpływem hipnozy i narkotyków, lub w wyniku uszkodzenia mózgu, np. w czasie wypadku samochodowego.
Być może więc wszyscy jesteśmy synestetykami? Skoro u większości z nas jest możliwe wywołanie synestezji środkami chemicznymi – to muszą istnieć odpowiednie połączenia nerwowe, tyle, że nie używamy ich na co dzień.
Czy nie należałoby więc założyć, że synestezja jest specyficznym rodzajem skojarzenia międzyzmysłowego, które charakteryzuje się wysokim stopniem abstrakcyjności i mimowolności? Być może synestezja jest rodzajem mnemotechniki, którą spontanicznie tworzy umysł, aby zrekompensować inne niedobory powstałe na jakimś etapie rozwoju i ułatwić porządkowanie informacji (np. według zapachów, kolorów lub kształtów).
Czy w książce odpowiada Pani na to pytanie?
W książce zadałam wiele pytań, które mogą być kluczowe dla wyjaśnienia tego zjawiska, ale rzeczywiście, wydaje się, że znalazłam potwierdzenie dla swojej teorii.
Okazuje się, że istnieją powszechne skojarzenia np. wysokich dźwięków z jasnymi kolorami, a niskich z ciemnymi. Od najmłodszych lat uczymy się takich skojarzeń w ramach integracji sensorycznej. Kiedy małe dziecko poznaje świat – zaczyna wszystkiego smakować, dotykać i wąchać, czyli angażuje wszystkie zmysły i zapamiętuje, że mały obiekt wytwarza wysokie tony, a duży – niskie.
Istnieje teoria „synestezji niemowlęcej”, która utrzymuje, że synestezja występuje u wszystkich ludzkich niemowląt do 4 miesiąca życia. Stwierdzono, że kiedy takie dziecko słyszy dźwięki, w korze mózgowej pojawiają się u niego projekcje wzrokowe. Wskazywałoby to, że synestezja jest okresem przejściowym, przygotowującym nas do tego, aby odbierać wrażenia odpowiednimi zmysłami. W późniejszym okresie życia synestezja zanika, a zmysły specjalizują się, jednak u niektórych dzieci pojawia się znów w pierwszych klasach szkoły podstawowej, kiedy zaczynają uczyć się abstrakcyjnych pojęć – liczb, liter, czy nazw dni tygodnia.
Uważam, że zjawisko to, na zasadzie kompensacji niedoborów, dotyczy dzieci, którym ta nauka przychodzi trudniej. Ich mózgi mogą np. nie być jeszcze wystarczająco dojrzałe, dlatego zaczynają porządkować informacje wg kolorów. Na przykład poniedziałek jest czekoladowy, wtorek błękitny, a środa żółta. Czasem syntestezja wygasza się wraz z dalszym rozwojem, kiedy nie jest już potrzebna.
Ale jak zbadać coś, co istnieje tylko w umyśle?
Stworzyłam test do badania synestezji, do którego program komputerowy napisał Oskar Rewucki. W moich badaniach, z wykorzystaniem komputerowego testu synestezji oraz baterii testów psychologicznych, uczestniczyło 140 studentów Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii.
Interesowała mnie najbardziej powszechna forma synestezji, mianowicie synestezja językowa, czyli kojarzenie słów z kolorami. Są tacy, którzy kojarzą tylko niektóre dni tygodnia albo imiona. Inni „widzą” w kolorze wszystkie elementy z danego zakresu, np. wszystkie litery alfabetu czy liczby. Jedni „widzą” jeden kolor dla danego słowa, inni np. różnokolorowe paski lub plamy. Są też osoby, które tylko „myślą” o kolorze lub po prostu „czują”, że np. ,,A” jest czerwone. Jeszcze inni oprócz koloru dodatkowo widzą też konkretny kształt, czują zapach i smak słowa. Uznałam, że im więcej doznań synestezyjnych ma dany człowiek, tym silniejsza synestezja u niego występuje, zgodnie z koncepcją synestezji silnej i słabej.
Osoba badana miała za zadanie odpowiedzieć, z jakim kolorem kojarzy jej się słowo, które wyświetla się na ekranie i które też jednocześnie słyszy w słuchawkach. Odczucia synestezyjne są niezmienne i mimowolne – dlatego też, dla potwierdzenia stałości skojarzeń -badanie było powtórzone. Służyło to również temu, aby sprawdzić, czy wskazane przez badanego kolory nie zostały wymyślone na poczekaniu i w kolejnej próbie nie będą się różniły, np. „Kasia” w pierwszym teście miała kolor zielony a w drugim (tzw. reteście) – różowy.
Wśród słów były zarówno typowo synestezyjne dni tygodnia i imiona, jak i przymiotniki i owoce oraz pseudosłowa, czyli wymyślone przeze mnie zlepki sylab (jak ,,pojke” i ,,lelurgia”), które nie oznaczają niczego konkretnego.
Jeśli ktoś w obu próbach wskazał, że wg niego „czerwiec” jest np. jasnozielony (dla każdego koloru dostępna była cała paleta odcieni, specjalnie dobranych tak, aby barwa z ekranu komputera jak najbardziej odpowiadała barwie, którą mamy w wyobraźni) – to potwierdzało, że ma autentyczne odczucia synestezyjne.
Czy wśród studentów znalazł się jakiś synestetyk?
Sprawdziłam czy rozkład synestezji, jako cechy układa się wg krzywej normalnej, tzn. czy niskie i wysokie nasilenie cechy występuje u niewielu osób, a przeciętne u większości. I tak rzeczywiście jest. W badanej przeze mnie grupie jedenaście osób okazało się silnymi synestetykami, w tym jeden w bardzo dużym stopniu.
Zauważyłam też, że cecha ta idzie na ogół w parze z praworęcznością u kobiet i leworęcznością u mężczyzn, a także z bólami migrenowymi, lepszą pamięcią i większą emocjonalnością. Synestetyków cechuje także rozhamowanie, czyli mniejsza kontrola nad impulsami oraz podwyższona skłonność do depresji i nałogów. Świadczący o tym za niski poziom serotoniny może więc wywoływać synestezję, co potwierdziłoby teorię o jej chemicznych podstawach.
Co dalej?
Były to pionierskie badania, w których chciałam sprawdzić, czy w niezbyt licznej grupie losowo dobranych studentów uda się potwierdzić hipotezę słabej i silnej synestezji, która – jak wiele innych ludzkich cech – powinna występować zgodnie z rozkładem Gaussa. Do tej pory rozpatrywano synestezję jako zmienną dychotomiczną (takie czarno-białe widzenie tego zjawiska, że albo ktoś ją ma, albo nie i nie ma nic pomiędzy). Moje badania wskazują, iż każdy może mieć jakąś formę synestezji, tylko że występuje ona u każdego z innym nasileniem i łączy w sposób niepowtarzalny różne zmysły (istnieje nieskończona możliwość konfiguracji różnych zmysłów i symboli werbalnych w synestezji, na wyższych i niższych poziomach procesów poznawczych). Chciałam też sprawdzić możliwości badania synestezji w kontekście różnic indywidualnych w zakresie osobowości, temperamentu, inteligencji, zdolności poznawczych (np. uwaga, pamięć, wyobraźnia), czy inteligencji emocjonalnej. Zdecydowana większość światowych badań nad synestezją jest obecnie prowadzona w paradygmacie biologicznym – w dziedzinie neuropsychologii, z wykorzystaniem nowoczesnych metod neuroobrazowania mózgu. Być może inni pójdą teraz moim śladem i podejmą badania psychologiczne, które pomogą rozpatrywać synestezję pod innym kątem, odpowiadając na wiele nowych pytań? Warto jest od czegoś zacząć.