Mnóstwo pluszaków, zabawki, słodycze oraz środki higieniczne zebrano na Politechnice Opolskiej na rzecz podopiecznych dziecięcego hospicjum. Ale na tym nie koniec. Studenci
i pracownicy uczelni zaangażowali się także we wsparcie Dawidka, którego życie wyceniono na ponad 5 milionów złotych.
– Bardzo dziękujemy za wsparcie, tak ważne w trudnych czasach. Jesteśmy wdzięczni za każdą paczkę – podkreśla Abdul Rahim Said, prezes Fundacji Domowe Hospicjum dla Dzieci w Opolu, która obecnie ma pod opieką 24 dzieci. To jedyna taka placówka w regionie.
Hospicjum w kompleksowy sposób zajmuje się dziećmi, którym medycyna nie daje szans na wyleczenie. Dzięki fundacji dzieci mogą pozostać w swoich domach, przyjeżdżają do nich lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeuci. Cała rodzina ma także zapewnione wsparcie psychologa. Ale to nie wszystko.
W przypadku chorego dziecka zazwyczaj jedno z rodziców rezygnuje z pracy, by móc się nim opiekować. To oznacza mniejszy budżet domowy, stąd też hospicjum kupuje lekarstwa ( w skali miesiąca to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych), pomaga w remontach a także zapewnia sprzęt medyczny. Średnio na zakup sprzętu trzeba wydać ponad 2 tys. zł (nie każdy jest refundowany przez NFZ) nierzadko znacznie więcej – np. asystor kaszlu, urządzenie, które rozpręża płuca (bardzo potrzebne przy problemach oddechowych, wspomaga odrywanie, przemieszczanie i transport wydzielin) kosztuje ok. 19 tys. zł, przenośny koncentrator tlenu ok. 13 tys. zł. Ale sprzęt medyczny kosztuje nawet 30 i 100 tys. zł.
Hospicjum utrzymuje się z trzech źródeł. Pierwsze to kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, drugi to środki z przekazanego 1% podatku a trzecie to darowizny.
Załoga placówki podkreśla od dawna, że gdyby hospicjum miało utrzymać się tylko ze środków NFZ, to mogłoby pomóc co najwyżej połowie podopiecznych i to na znacznie niższym poziomie niż teraz. – Bardzo się cieszę, że chociaż trochę możemy wesprzeć działalność hospicjum. Wyrazy uznania należą się jednak przede wszystkim pracownikom fundacji, których praca jest niezwykle cenna – podkreśla prof. Marcin Lorenc, rektor Politechniki Opolskiej, który w mikołajki przekazał hospicjum zebrane na uczelni pluszaki, zabawki, słodycze oraz środki czystości.
Tego samego dnia, na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii zorganizowano świąteczny kiermasz, z którego dochód zostanie przekazany na rzecz chorego Dawidka z Opola. Trzy lata temu ratowania życia chłopca jako jedyny na świecie podjął się profesor Frank L. Hanley z USA, a operację w amerykańskiej klinice wyceniono na kilka milionów złotych.
– Pierwsza operacja, obejmująca głównie płuca, ocaliła naszemu dziecku życie. Bez niej nie byłoby nic: ani możliwości korekcji wady serca, ani tej następnej operacji. Dawidek jest leczony w najlepszym miejscu na świecie, tylko tam dostał szansę na życie! Tylko tam może walczyć o nie dalej…- piszą rodzice chłopca na portalu Siepomaga.pl.
Po kontrolnej wizycie w amerykańskiej klinice okazało się, że zastawka trójdzielna w sercu Dawidka pracuje coraz gorzej. Według prof. Hanley’a tylko operacja może uratować życie 6-latka, dał mu pół roku… Problem w tym, że operacja została wyceniona na ponad 5 milionów złotych, które trzeba zebrać jak najszybciej.
Studenci i pracownicy Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii przygotowali świąteczne ozdoby, które sprzedawano podczas jarmarku. Cały dochód trafi na konto Dawidka, gdzie do tej pory zebrano ok. 450 tys. zł.