– Turystyka jest jedną z branż, która najsilniej odczuwa skutki COVID-19. Z części prognoz wynika, że nawet gdyby świat poradził sobie teraz z pandemią, to odrobienie strat w branży nastąpiłoby dopiero w 2023 roku – zauważa prof. Daniel Puciato.
Anna Kułynycz: Ile czasu branża turystyczna będzie potrzebowała, żeby podnieść się z kryzysu?

Prof. Daniel Puciato z Katedry Turystyki i Rekreacji Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii, członek Rady Ekspertów ds. Turystyki przy Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii:
Jeśli poradzimy sobie z nią już w tym roku, to kolejny sezon zimowy powinien być już w miarę normalny. Można spodziewać się nawet pewnego „odbicia”, a więc nadzwyczajnego wzrostu popytu turystycznego, co miało często miejsce po wcześniejszych kryzysach gospodarczych. Natomiast, jeśli sytuacja pandemiczna będzie nadal niepewna, wówczas kryzys branży turystycznej będzie trwał nadal.
Trzeba pamiętać, że turystyka jest jedną z branż, która najsilniej odczuwa skutki COVID-19. W konsekwencji w bardzo niedobrej sytuacji finansowej są przedsiębiorstwa turystyczne, które w warunkach mocno ograniczonych, a czasowo nawet zerowych przychodów muszą ponosić koszty stałe, które w części branży, np. w hotelach, są szczególnie wysokie. Wzrost kosztów wiąże się także z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa sanitarnego turystom, pracownikom, czy mieszkańcom obszarów recepcyjnych.
Z części prognoz wynika, że nawet gdyby świat teraz poradził sobie z pandemią, to odrobienie strat tych firm nastąpiłoby dopiero w 2023 roku. W szczególnie trudnej sytuacji są obecnie hotele biznesowe, gdyż turystyka biznesowa praktycznie zamarła, a konferencje, szkolenia, czy spotkania biznesowe przeniosły się do sieci. Niełatwo mają także właściciele stoków narciarskich, biura podróży specjalizujące się w turystyce zagranicznej oraz piloci i przewodnicy turystyczni. To wszystko sprawi, że struktura instytucjonalna rynku turystycznego po pandemii, mocno się zmieni, np. upadnie wiele firm turystycznych, pogłębi się proces oligopolizacji części subrynków turystycznych oraz wzrośnie udział międzynarodowych grup kapitałowych na polskim rynku turystycznym.
W tej sytuacji niezbędny, w mojej ocenie, jest interwencjonizm państwowy, gdyż mamy tutaj do czynienia z jedną z zawodności mechanizmu rynkowego. Szczególnie dużo obiecuję sobie po środkach pomocowych UE w ramach tzw. Funduszu Odbudowy. Spora część tych środków powinna trafić do podmiotów rynku turystycznego, o co jako członek Rady Ekspertów ds. Turystyki przy Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii bardzo mocno zabiegam.
Touroperatorzy prześcigają się w wakacyjnych zniżkowych ofertach, a przecież żyjemy w takich czasach, że nie wiemy, czy za tydzień będziemy mogli pójść do kina czy do galerii handlowej. Jak zatem planować wakacyjny wyjazd?
Gospodarstwa domowe, podobnie jak przedsiębiorstwa w dobie pandemii, powinny realizować strategie adaptacyjne, cechujące się dużą elastycznością, krótszym horyzontem planowania i bieżącym dostosowaniu do sytuacji w otoczeniu. Trzeba również na trwałe pogodzić się z tym, że otoczenie współczesnych podmiotów gospodarujących, a więc zarówno przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych, jest już nie tylko dynamiczne i turbulentne, lecz także: chwiejne, niepewne, złożone i niejednoznaczne oraz kruche, pełne niepokoju, nieciągłe i niezrozumiałe.
Powinniśmy jednak raczej wyjść od przyjęcia pozytywnych scenariuszy, a dopiero później je ewentualnie korygować. Podobna rekomendacja dotyczy decyzji zakupowych produktów turystycznych. Z jednej strony oferty są teraz szczególnie atrakcyjne cenowo, z drugiej natomiast strony nie możemy być pewni czy dojdzie do konsumpcji turystycznej.
Powinniśmy zatem raczej myśleć o niezbyt odległych destynacjach, np. turystyce krajowej, czy europejskiej oraz wybierać takie oferty i ich warianty, które umożliwią nam ich bezpłatne anulowanie, co niestety wiąże się zwykle z ich wyższymi cenami. To jednak musi być indywidualna decyzja każdego z nas, uwzględniająca m.in. nasze podejście do ryzyka.
Coraz więcej biur podróży w swojej ofercie ma wyjazdy zagraniczne „bez testu” lub z wykonaniem testu na COVD-19 w cenie. Czy taka forma promocji znajdzie zainteresowanie?
Tak, może to być interesujące dla rynku, choć te dwa przykłady są bardzo różne, gdyż każda z tych ofert w zasadzie skierowana jest do dwóch odmiennych grup nabywców. Pierwsza jest dla osób, które mają często luźne podejście do pandemii i bagatelizują bardzo realne przecież zagrożenie epidemiczne. Pamiętajmy również, że turystyka poprzez swoją masowość, konieczność przemieszczania się i przebywania w grupie jest podatna na roznoszenie się wirusa. Choć i w tym przypadku należy to zróżnicować, gdyż zupełnie inaczej będzie wyglądało ryzyko zakażenia w przypadku uprawiania pieszej, indywidualnej turystyki górskiej, a jeszcze inaczej w przypadku realizacji turystyki wypoczynkowej do najbardziej atrakcyjnych, a więc i obleganych, i odległych miejsc. Druga oferta skierowana jest natomiast raczej do osób o niskiej skłonności do ryzyka zdrowotnego, w tym epidemicznego, które dostrzegając realne zagrożenie wirusem, starają się ograniczyć możliwość zakażenia. Brak obowiązku wykonania testu lub jego występowanie w pakiecie turystycznym, to może być zatem potencjalny obszar konkurowania o turystów między przedsiębiorstwami, czy krajami i regionami turystycznymi, obok takich atrybutów, jak: cena, jakość, atrakcyjność turystyczna, infrastruktura, czy dostępność komunikacyjna.
Czy – właśnie ze względu na niepewną przyszłość – możemy spodziewać się tańszych ofert wakacji za granicą? Czy część zostanie obniżona a „topowe” kierunki utrzymają swoje ceny?
Niektóre kraje, które są mocno uzależnione od turystyki, a jej wkład do produktu krajowego sięga kilkunastu, a nawet 20% (w Polsce dla porównania gospodarka turystyczna generuje w zależności od roku 4,5-6,0% PKB) kierują bardzo dużą pomoc publiczną dla przedsiębiorstw turystycznych. To od ich kondycji w dużej mierze zależy bowiem również kondycja całej gospodarki narodowej. Oferty pochodzące z tych krajów mogą być zatem atrakcyjne cenowo. Należy jednak pamiętać, że wspomniana już zła sytuacja finansowa sporej części firm turystycznych, nie daje zbyt dużych możliwości w zakresie redukcji wysokości cen. Podkreślić także należy, że spadek popytu na produkty turystyczne, prowadzi często do wzrostu ich cen, gdyż przedsiębiorcy muszą pokryć wyższe w tej sytuacji jednostkowe koszty stałe oraz zapewnić oczekiwaną stopę zwrotu z kapitału inwestorom. Podsumowując, w mojej ocenie obecnie będzie można spodziewać się bardzo atrakcyjnych cenowo ofert, lecz wraz z ustabilizowaniem się sytuacji pandemicznej ceny usług turystycznych wzrosną.
Czy możemy się spodziewać wzrostu cen w polskich hotelach?
Hotele są zwykle dużymi obiektami, oferującymi bogaty zakres usług dodatkowych, których właścicielami są często międzynarodowe grupy kapitałowe. W konsekwencji ich koszty stałe są wprawdzie wysokie, lecz duża siła kapitałowa grupy oraz zdywersyfikowany portfel podmiotów gospodarczych wchodzących w ich skład powoduje, że polityka cenowa może być tutaj dość elastyczna, szczególnie w warunkach pandemii. W hotelach wykorzystuje się zresztą zwykle Revenue Management, a więc metodykę zarządzania przychodami hotelu, polegającą na stosowaniu systemu cen zmiennych. Ich wysokość jest ustalana codziennie, m.in. na podstawie liczby dotychczasowych rezerwacji, a więc wielkości popytu. Rozbudowany jest również system różnicowania cen bazowych, np. w oparciu o rodzaj klientów, wielkość grupy, czy sytuacje nadzwyczajne. W przypadku hoteli przedział zmienności cen może być dość duży, więc należy się spodziewać niższym cen w pandemii i szybkiego ich wzrostu w okresie „popandemicznym”. O wysokości cen i trwałości danego poziomu cen będzie wówczas decydował rynek hotelowy, głównie geograficzny i psychologiczny, na którym funkcjonuje dany obiekt.
W zeszłym roku w Polsce sporym zainteresowaniem cieszyły się przyczepy kampingowe, kampery. Ceny tych pojazdów mocno podrożały. Czy tak głównie będzie wyglądać turystyka w dobie pandemii?
Turyści, szczególnie na początku pandemii, ściśle przestrzegali narzuconych restrykcji i dbali o bezpieczeństwo podczas wyjazdów. Nie chcieli także rezygnować z wyjazdów, gdyż jak pokazują badania empiryczne wzorce konsumpcji turystycznej są dość trwałe, szczególnie wśród osób o średnich i wysokich dochodach, których liczba w Polsce wzrasta wraz z postępującą realną konwergencją naszego kraju. W konsekwencji niezwykle popularna była turystyka caravaningowa, lecz także wynajem domków turystycznych lub domów. Ograniczało to bowiem intensywność kontaktów międzyludzkich, a w konsekwencji ryzyko zakażenia koronawirusem. Wzrost popytu na najem kamperów, przyczep, czy domów, przy w zasadzie sztywnej krótkookresowo podaży, spowodował gwałtowny wzrost ich cen. Oczywiście w średnim i długim okresie należy spodziewać się zrównoważenia rynku i „urealnienia” wysokości cen. Duża popularność tych form turystyki w czasie pandemii będzie się na pewno utrzymywać. Część turystów będzie również z nich korzystała, już po jej zakończeniu. Turystyka caravaningowa jest bowiem bardzo atrakcyjną formą podróżowania, dającą turyście dużą niezależność, możliwość dostosowania trasy i formuły wyjazdu (wypoczynek, zwiedzanie, itp.) do jego potrzeb oraz poczucie bezpieczeństwa. Może to być szczególnie widoczne w Polsce, gdyż ta forma turystyki nie była u nas dotąd – w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodnie i Południowej – zbyt popularna.
Będzie to zresztą prawdopodobnie jeden z wielu trendów, który będzie dość trwały i zagości już na stałe w turystyce „popandemicznej”.