Karmy, leki i legowiska to tylko część przedmiotów zebranych na Politechnice Opolskiej na rzecz opolskiego TOZ.
Zbiórka została zorganizowana w ramach Światowego Dnia Zwierząt. Święto braci mniejszych to także okazja, by politechnikę odwiedzili podopieczni naszych pracowników: psy, koty, króliki a nawet wąż zbożowy.
Tylko w skali miesiąca opolski TOZ interweniuje kilkadziesiąt razy z koszmarnych warunków ratując zwierzęta trzymane na krótkim łańcuchu, bite, głodzone. Już wyleczonym wolontariusze TOZ szukają nowego domu. Wiele psiaków po przejściach zostało przygarniętych także przez pracowników Politechniki Opolskiej.
– Poprzedni właściciele Mai nie uznali za stosowane, żeby miała jakiekolwiek imię. Była trzymana na łańcuchu w skandalicznych warunkach, została odebrana przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami – relacjonuje Marta Pawłowska z Instytutu Konfucjusza. – Przeczytałam w mediach społecznościowych apel o dom tymczasowy. Na początku nie planowałam adopcji. Wszystko się jednak zmieniło, gdy Maja trafiła do naszego domu. Na początku była bardzo bojaźliwa, kuliła się, ale szybko stała się przyjazna, towarzyska. Patrzyłam w jej ufne oczy i wiedziałam, że nie mogę jej oddać. Życzę każdemu takiego czworonożnego przyjaciela – podkreśla.
– Nie wyobrażam sobie domu bez psa – zaznacza Elżbieta Harazińska, kierownik Działu Kształcenia, która sześć lat temu przygarnęła błąkającego się czworonoga.
– Wystarczyło jego spojrzenie. Wiedziałam, że zostanie z nami. Mieszka z nami, rządzi nami – uśmiecha się Elżbieta Harazińska i dodaje, że na obecności Simby korzysta cała rodzina. – To fantastyczna sprawa. Spacerujemy dwa razy dziennie, maż wychodzi z nim trzeci raz. Takie spacery świetnie oczyszczają umysł, można uporządkować myśli, przemyśleć różne sprawy – wylicza.
Z kolei Coffee, pies Agaty Gęsikowskiej z Działu Kadr został znaleziony na polach w okolicach Krapkowic. Właściwie sam zawalczył o życie wskakując do samochodu, który zatrzymał się na drodze z pozostawionym otwartymi drzwiami. W aucie pies zaczął się trząść i wymiotować. Na szczęście samochodem jechał wolontariusz, który skontaktował się z fundacją Fioletowy Pies.
– Wychowawczyni mojej córki pełni funkcję domu tymczasowego w tej fundacji. To właśnie do niej trafił Coffee. Był w szoku, piszczał nieustannie. Pani Magda, która ma uprawnienia psiego behawiorysty, sporo z nim popracowała – relacjonuje Agata Gęsikowska. – Przypadek sprawił, że podczas jednej z rozmów, poprosiłam, żeby pamiętała o nas gdyby wiedziała, że jest piesek, który czeka na dom. Odpowiedziała, że ma u siebie ośmiomiesięcznego pieska, że bardzo chciałaby, żeby to nasza rodzina go zaadoptowała, bo nas zna i wie, że Coffee będzie miał kochający dom – mówi Agata Gęsikowska.
Przed samą adopcją okazało się, że ma Coffe dysplazję stawu biodrowego.
– Zadano nam pytanie, czy decydujemy się na adopcję. Oczywiście! Nie było mowy o innej decyzji. Coffee jest po zabiegu, który miał zmniejszyć ból przy poruszaniu się oraz po rehabilitacji. Dłuższy czas wnosiliśmy go również na rękach na drugie piętro, żeby zaoszczędzić mu bólu. Piesek jest bardzo z nami związany, nie odstępuje nas na krok. Gdzie się nie ruszę w domu, natychmiast jest przy mnie, choć wydawałoby się, że śpi kamiennym snem. Widoczną traumą jest jego niepewność podczas spacerów po nieznanym terenie. Trzyma się wtedy blisko nas, dopiero powrót do samochodu powoduje, że czuje się pewniej. Cała nasza rodzina jest w nim zakochana i nie oddalibyśmy go nikomu – uśmiecha się Agata Gęsikowska.
Marta Dębowska z Działu Współpracy Międzynarodowej zdecydowała się na krok, który podejmuje niewiele osób. Adoptowała ze schroniska Rico, który miał wówczas 16 lat. Psy w tym wieku bardzo rzadko znajdują dom, zazwyczaj ich życie kończy się w schroniskowym boksie. W przypadku Rico było inaczej. – Wiedziałam, że całe życie spędził na sznurku przy budzie. Był w trakcie leczenia, gdy postanowiliśmy go adoptować, miał usunięty guz, czekaliśmy na niego dwa tygodnie. Nie wiadomo, czy pies w takim wieku, po przejściach przeżyje kolejne tygodnie. Rico był u nas aż cztery lata – mówi Marta Dębowska.
– Pamiętam, jak każdego dnia nabierał masy. Czas, gdy z nami mieszkał, był fantastyczny. Był ulubieńcem naszych sąsiadów, którzy zawsze powtarzali, że Rico wygrał w totolotka drugie życie. Niestety, poważnie zachorował, odszedł w lutym tego roku w wieku 21 lat. Ciężko do tej pory mi o tym mówić, bo przywiązaliśmy się do niego bardzo mocno, całą rodziną. Był cudownym psiakiem – dodaje.
– To tylko część historii naszych pracowników, które pokazują jak wielkie serce dla zwierząt mamy na Politechnice Opolskiej. Stąd też z okazji zbliżającego się Światowego Dnia Zwierząt zorganizowaliśmy zbiórkę na rzecz opolskiego TOZ-u, który utrzymuje się tylko z datków i odpisu 1% od podatku. Akcja spotkała się z dużym odzewem, na dniach przekażemy zebrane karmy, leki, legowiska – podkreśla dr Anida Stanik-Besler, prorektor ds. kształcenia i dydaktyki Politechniki Opolskiej.
– Światowy Dzień Zwierząt, który związany jest ze św. Franciszkiem, patronem zwierząt, to także nasza mała tradycja: pracownicy przychodzą do pracy ze swoimi zwierzakami. Tym razem odwiedziły nas psy, koty, króliki a nawet i wąż zbożowy – wylicza dr Anida Stanik-Besler.