– Do tej pory uczyliśmy faktycznie XIX-wieczną metodą, a mamy XXI wiek, może należy się przyjrzeć, jak w XXI wieku powinna wyglądać dydaktyka, dotarcie do młodego człowieka i może bardzo ciekawe webinaria będą tą zachęcającą metodą, którą powinniśmy rozwijać? – zauważa dr Anida Stanik-Besler, prorektor ds. kształcenia i dydaktyki Politechniki Opolskiej.
Pandemia koronawirusa w zasadzie przewróciła cały świat do góry nogami. Czy tak samo wpłynęła na uczelnie wyższe?
Możemy mówić o tym, że pandemia przewróciła świat do góry nogami, ale możemy też powiedzieć, że stworzyła nam nową rzeczywistość, do której musimy się dostosować i tak to traktujmy. Określenie „przewrócenie” jest negatywne, natomiast nowe wyzwania sprzyjają mobilizacji, chęci sprawdzenia się w nowych warunkach.
Jeżeli chodzi o politechnikę, to prowadzenie zajęć i wykorzystanie metod kształcenia na odległość daje nam nowe perspektywy, nowe otwarcia, nowe pomysły na nasze zajęcia. Możemy je prowadzić w tradycyjny sposób, synchronicznie, możemy też używać nowych metod, tak jak np. laboratoria obsługiwane zdalnie, podczas których studenci będą mogli wprowadzać własne dane i otrzymać wyniki na laboratorium lub symulacje rzeczywistości poprzez gry komputerowe. To jest pewien rozwój, który rozpoczęła właśnie pandemia.
Politechnika jako pierwsza uczelnia w regionie wprowadziła nauczanie zdalne w marcu br. Jakby Pani podsumowała te pierwsze miesiące, co było największym wyzwaniem?
Największym wyzwaniem w pierwszych dniach było stworzenie platform, na których będziemy pracowali. Mogliśmy to zrobić na różne sposoby. Pierwszy z nich zakładał, że każdy z pracowników poprowadzi swoich studentów różnymi metodami. Wolałam to zrobić inaczej, kompleksowo, czyli znaleźć jedną platformę, na której wszyscy będziemy pracować. Od ponad 10 lat z Panem Rektorem pracujemy na platformie Moodle – jeszcze przed pandemią za jej pośrednictwem umieszczaliśmy materiały wspomagające zajęcia – w ciągu tygodnia Uczelniany Ośrodek Informatyczny był w stanie przygotować taką platformę na potrzeby całej uczelni, a w ciągu następnego tygodnia pracownicy umieścili tam materiały. Byliśmy gotowi w ciągu dwóch tygodni. Naturalnie, na początku było trochę problemów, ale szybko zdaliśmy egzamin, zarówno pracownicy jak i studenci.
Trzeba pamiętać, że wydajemy pieniądze publiczne, co podlega kontroli. Praca na jednej platformie powoduje, że jesteśmy w stanie skontrolować czy zajęcia się odbywają, jak się odbywają, czy wykładowca przekazuje materiały itd.
Jeżeli chodzi o pieniądze, wśród studentów studiów niestacjonarnych pojawiły się głosy, że w przypadku nauczania zdalnego powinni płacić niższe czesne
Wbrew pozorom, przygotowanie do takich zajęć jest dwa razy bardziej czasochłonne niż przygotowanie zajęć tradycyjnych. Większość pracowników na zajęcia odbywające się na uczelni idzie w zasadzie z marszu. W przypadku nauczania zdalnego, przygotowujemy materiały, które umieszczamy w sieci. Pojawiają się także głosy, że nie używamy pomieszczeń, ale to nieprawda. Pracownicy nagrywają, przygotowują zajęcia w uczelnianych pomieszczeniach, więc tak samo zużywają prąd etc., zatem trudno mówić o tym, że są to tańsze zajęcia.
Jednym z priorytetów zarządu politechniki jest utrzymanie jakości nauczania mimo tego, że nie ma bezpośredniego kontaktu wykładowca-student
Tak, jakość nauczania jest dla nas bardzo ważna. Zajęcia są kontrolowane, mamy regularne hospitacje, które sprawdzają czy prowadzenie zajęć odbywa się synchronicznie, badana jest także aktywność studentów podczas takich zajęć. Dla mnie dodatkowym atutem zajęć online jest możliwość wielokrotnego odtwarzania wykładu czy laboratoriów, dzięki czemu studenci mogą odświeżyć wiedzę, więcej się nauczyć, zerknąć dla porównania na zajęcia do innego wykładowcy itd.
A jak się Pani prowadzi zajęcia online?
Bardzo dobrze, jestem gadułą, nie mam oporów przed mówieniem. Co prawda, trudniej mówi się do kamery i monitora, zawsze proszę studentów o odzew, żeby rozmawiali ze mną, co też robią, dzięki czemu 1,5 godziny zajęć mija błyskawicznie. Ostatnio nawet troszkę nam się przedłużyły zajęcia, nikt nawet na to nie zwrócił uwagi, tak dobrze nam się pracowało.
Czy zdalne nauczanie to przyszłość na polskich uczelniach?
Myślę, że tak, ale raczej nie zdalne w wersji stuprocentowej, bardziej hybrydowe, czyli to, co powiedziałam przed chwilą, możliwość dostępu do materiałów, powtórzenie zajęć i spotkania twarzą w twarz. Potrzebujemy kontaktu z człowiekiem, nierzadko z mimiki, gestów da się więcej wyczytać niż z samej wypowiedzi, z kolei w przypadku zajęć online słyszymy tylko jego głos, obraz z kamer nierzadko jest gorszej jakości. Wpływ na to nie ma nasza platforma, tylko prędkość łącza u odbiorcy.
Jak utrzymać przynależność do akademickiej wspólnoty podczas nauczania zdalnego? Mam tutaj na myśli zwłaszcza studentów pierwszego roku, którzy bardzo mało czasu spędzili w uczelnianych murach.
Jeżeli chodzi o pierwszy rok, to faktycznie jest to wyzwanie. Studia rozpoczęła młodzież, która w zasadzie ostatni semestr już uczyła się zdalnie, wie na czym to polega, ale zwłaszcza w tym przypadku przydałby się kontakt rzeczywisty, żeby zaszczepić tę akademickość w młodych ludziach. To samo dotyczy kół naukowych. Spotkanie przy włączonych kamerach w sieci nie oddaje charakteru wspólnego spotkania, podczas którego coś wspólnie konstruujemy czy omawiamy pomysły. Z drugiej strony, może tak też powinno wyglądać XXI-wieczne nauczanie? Do tej pory uczyliśmy faktycznie XIX-wieczną metodą, a mamy XXI wiek, może należy się przyjrzeć, jak w XXI wieku powinna wyglądać dydaktyka, dotarcie do młodego człowieka? Może np. bardzo ciekawe webinaria będą tą zachęcającą metodą, którą powinniśmy rozwijać?