– Mojemu rozwojowi naukowemu i dydaktycznemu towarzyszył gwałtowny rozwój mechaniki, informatyki i elektroniki. Jeżeli popatrzymy na jakiekolwiek filmy science fiction z lat 60., 70. ubiegłego wieku to dzisiaj niemal wszystko – wówczas pokazywane jako wizja artysty – istnieje – mówi prof. Sebastian Brol, który otrzymał nagrodę z Ministerstwa Edukacji i Nauki za znaczące osiągnięcia w zakresie działalności dydaktycznej.
Anna Kułynycz: Panie Profesorze, jak napisano w uzasadnieniu, to nagroda dla osób, które „prowadzą kształcenie specjalistyczne służące rozwojowi gospodarczemu i społecznemu regionu lub kraju, a także są autorami lub współautorami wybitnych i innowacyjnych podręczników akademickich”.
Prof. Sebastian Brol z Katedry Pojazdów Wydziału Mechanicznego Politechniki Opolskiej:
O takie wyróżnienia konkuruje sporo osób, aplikacje są składane z ośrodków naukowych z całego kraju, w tym również dużych, a wszędzie pracują utalentowani i zdolni naukowcy. Dlatego bardzo się cieszę, że znalazłem się w gronie docenionych osób.
Skąd akurat takie zainteresowania naukowe u Pana?
W zasadzie od mojego pierwszego dnia na Politechnice Opolskiej chciałem zajmować się mechatroniką, czyli łączeniem mechaniki, elektroniki i programowania. Wówczas to jeszcze nawet nie było określane jako „mechatronika”, a wszystko dopiero było w powijakach. W tym celu odbywałem praktyki w różnych zakładach przemysłowych i tam właśnie uczyłem się m.in. programowania, elektroniki, budowania różnych systemów do wymiany danych. Na przykład w jednej z firm wykonałem system podaży plików pomocy i wsparcia dla programowania sterowników PLC.
Mojemu rozwojowi naukowemu towarzyszył gwałtowny rozwój elektroniki. Jeżeli popatrzymy na jakiekolwiek filmy science fiction z lat 60., 70. ubiegłego wieku to dzisiaj niemal wszystko – wówczas pokazywane jako wizja artysty – istnieje. Mam wrażenie, że za czasów mojego życia realizuje się przyszłość manifestowana na między innymi przez Lema i jemu współczesnych. Najlepszym przykładem jest smartfon, który kilkunastokrotnie – lekko licząc – przebija pierwsze komputery osobiste.
Z których ze swoich osiągnięć naukowych jest Pan najbardziej dumny?
Najbardziej satysfakcjonowała mnie praca przy badaniach pola magnetycznego kół, ponieważ to było odkrywanie czegoś zupełnie nowego. Inny projekt to zastosowanie różnych technik przetwarzania w tym fraktalnych i falkowych –wówczas to była nowinka- do oceny różnych sygnałów, w tym chropowatości powierzchni.
Najbardziej ciekawym projektem dla mnie, dotykającym wielu dyscyplin naukowych, było wykonanie urządzenia do testowania mocy silników pojazdów samochodowych. Przy pracy nad tym urządzeniem włożyłem wiele wysiłku, wiedzy i umiejętności, żeby zbudować dwa prototypy. Jestem dumny z osiągniętych efektów, ponieważ to połączony rezultat mojej aktywności zawodowej i doświadczeń nabytych zarówno na uczelni jak i w przemyśle.
Nadal współpracuje Pan z przemysłem?
Tak. Na zlecenie przemysłu konstruuję różnego rodzaju maszyny i urządzenia, ostatnio wspólnie z moimi doktorantami wykonaliśmy maszynę, która umożliwia spawanie po bardzo nietypowym łuku. Dzięki niej pospawano materiał, którym była trudnospawalna cienka blaszka. To był ciekawy projekt, w którym mogliśmy się zrealizować zarówno od strony koncepcyjnej, praktycznej, jak i również od strony naukowej.
Jest Pan także przykładem, jak wykorzystać czasy pandemii. Mam tutaj na myśli zdalne laboratorium, które opracował Pan dla studentów Wydziału Mechanicznego.
Na szybko trzeba było wymyślić coś, żeby umożliwić studentom odbywanie zajęć laboratoryjnych. Nie mogli przyjść na uczelnię. Z założenia mieli pracować w domu, ale korzystać z urządzeń dostępnych na politechnice. Tak powstał pomysł zdalnego laboratorium. Przy pracy nad nim wykorzystałem swoje doświadczenie zawodowe związane z różnego rodzaju systemami. Dzięki temu zbudowałem laboratorium składające się z dwunastu stanowisk. Studenci przez Internet mogą na nich pracować. To projekt, który dał mi dużo frajdy. Chciałbym podkreślić, że byłoby to niemożliwe bez wsparcia zarówno ze strony rektorskiej jak i władz dziekańskich. To nie jest tak, że człowiek sam weźmie i coś zbuduje. Na uczelni obowiązują pewne procedury, a tu skutecznie zadziałały.
Jak się Panu pracuje ze studentami? Czy widzi Pan zmiany w kolejnych rocznikach?
To pytanie wzbudziło we mnie wewnętrzny szczery uśmiech. Dlatego, że studenci są dokładnie tacy sami, jacy my byliśmy. W zasadzie nie ma żadnej różnicy. Może środki techniczne się zmieniły, rozmawiają przecież za pomocą telefonów komórkowych, używają mediów społecznościowych, ale to dalej tacy sami, fantastyczni, mądrzy, oczytani, weseli ludzie. To wielka przyjemność ale także i przywilej z nimi pracować.
Ma Pan już kolejne pomysły na liście do zrealizowania?
Politechnika Opolska to bardzo dobre środowisko do realizowania swoich projektów, wręcz wymarzone do działania. Jestem zaangażowany w kilka projektów, także jeżeli chodzi o pomysły naukowe. Cały czas działam.