Ponad 500 pacjentów do tej pory przeszło wyjątkowy w skali światowej program rehabilitacji stacjonarnej po zakażeniu COVID-19. – Liczba powikłań nas zaskoczyła – przyznaje prof. Jan Szczegielniak.
Anna Kułynycz: Od pięciu miesięcy prowadzi Pan pilotażowy program rehabilitacji osób, które pokonały zakażenie koronawirusem. Jakie są efekty programu?
Prof. Jan Szczegielniak, kierownik Katedry Fizjoterapii Klinicznej Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii, konsultant krajowy w dziedzinie fizjoterapii, członek prezydenckiej rady ds. ochrony zdrowia oraz kierownik Działu Usprawniania Leczniczego w Szpitalu Specjalistycznym MSWiA w Głuchołazach, gdzie uruchomiono opracowany przez niego pilotażowy program rehabilitacji osób, które pokonały zakażenie koronawirusem:
Program wpisuje się w stawiane rehabilitacji cele, zmierzające do umożliwienia powrotu do pracy. Większość z osób uczestniczących w programie nie mogłaby jeszcze wrócić do pracy, a stwierdzana niepełnosprawność u tak wielu osób wiąże się także z pewnymi obciążeniami dla całego społeczeństwa. Czy my umożliwiamy ten powrót? Nie wszystkim i nie od razu. Po zakończonym cyklu rehabilitacji stwierdzamy poprawę możliwości wysiłkowych, jakości życia, zmniejszenie występującej duszności. Wszystko wskazuje na to, że model opracowany przez nas i wdrożony dla chorych po zakażeniu koronawirusem jako jeden z pierwszych na świecie, sprawdza się.
Jednak u części pacjentów niektóre objawy nie ustępują tak szybko jak chcielibyśmy, konieczna jest dalsza rehabilitacja, dotyczy to często występującego lęku, zaburzeń pamięci i koncentracji.
W jakim stanie trafiają do Pana pacjenci?
Od września przyjęliśmy ponad 500 pacjentów po zakażeniu koronawirusem, u których wskazany był pobyt na rehabilitacji stacjonarnej, czyli pobyt w szpitalu z odpowiednim programem rehabilitacji. Dysponowaliśmy 90 łóżkami, zwiększamy w tej chwili tę liczbę do 120.
Na początku spodziewaliśmy się objawów związanych z układem oddechowym, czyli występujących zaburzeniach czynności wentylacyjnej, duszności i związanej z tym ograniczeniem możliwości wysiłkowych. Okazało się jednak, że tych objawów i dysfunkcji jest znacznie więcej. To objawy bardzo dokuczliwe, które musza być uwzględnione w procesie rehabilitacji, takie jak zaburzenia równowagi i koordynacji ruchowej, bóle mięśniowe i stawowe, bóle klatki piersiowej i głowy oraz utrzymujące się ogólne osłabienie. Oprócz tego, objawy ze strony zmysłów jak zaburzenia węchu, smaku, wzroku, objawy depresji, zaburzenia snu. Objawy te występują także u tych osób, które nie były hospitalizowane, a zakażenie przeszły łagodnie i skąpoobjawowo.
Co wpłynęło na to, że zdecydował Pan o stacjonarnej formie rehabilitacji pacjentów po zakażeniu koronawirusem?
Założeniem programu pilotażowego było sprawdzenie efektywności zastosowanych modeli rehabilitacji dostosowanych do możliwości pacjentów, jak i określenie występujących dodatkowych objawów, ich czas ustępowania i ocenę potrzeb rehabilitacji. Modele rehabilitacji były przeznaczone dla pacjentów, u których spodziewaliśmy się zaburzeń związanych głównie z układem oddechowym. Uznaliśmy, że pobyt w szpitalu gwarantuje nie tylko procedury fizjoterapeutyczne oparte o kwalifikację do usprawniania i zindywidualizowany program, ale odpowiednie badania, opiekę lekarską, psychologiczną i pielęgniarską, czyli opiekę kompleksową.
Wspomniał Pan, że osoby, które łagodnie przeszły zakażenie, także mogą mieć powikłania. Lista jest dość długa, więc pewnie wiele osób nie powiąże ich z przebytą chorobą
Trzeba zwrócić uwagę na utrzymujące się objawy, np. występujące bóle głowy, związane są często ze zmieniającymi się warunkami atmosferycznymi, czy tez większym stresem, jednak po jakimś czasie ustępują. Jeśli objawy nie ustępują, często się nasilają, jest to wskazaniem do wizyty u lekarza. Powinniśmy więc zwracać szczególną uwagę na długo utrzymujące się i nieustępujące objawy, które mogą dotyczyć różnych układów i narządów, a których nie kojarzyliśmy z zakażeniem.
W jakim stanie psychicznym są pacjenci, którzy do Pana trafiają?
Wielu z nich ma objawy lękowe, depresyjne związane z pobytem na oddziałach szpitalnych lub oddziale intensywnej terapii, długotrwałym unieruchomieniem, rozłąką z rodziną. Dla osób, które wcześniej nie wymagały leczenia szpitalnego, sam fakt długotrwałej izolacji odgrywa dużą rolę w pojawieniu się wielu wspomnianych wcześniej objawów. Do tego dochodzi stres, obawa o przyszłość, dość niepewną, związaną zarówno z sytuacją ekonomiczną każdego z nas jak i niepewnością związaną z możliwością zachorowania, a później długotrwałym procesem leczenia i rehabilitacji, także obawą o najbliższych.
Warto też zwrócić uwagę na wiek pacjentów. Średnia wieku pacjentów przebywających na rehabilitacji wynosi ok. 55 lat, ale zaskoczyła mnie duża liczba młodych, coraz młodszych osób, mających niewiele ponad 20 lat.
Drugim, już pozytywnym zaskoczeniem, jest ogromna motywacja pacjentów w chęci powrotu do zdrowia, pilności, poświęceniu w tym co robią i jak skrupulatnie wypełniają postawione im trudne zadania.
Wciąż wiele się uczymy na temat tej choroby. Wielu pacjentów wymaga dodatkowej diagnostyki i leczenia związanego z występującą cukrzycą, postwirusową niewydolnością serca czy też masywnym zwłóknieniem płuc.