Upłynęły już trzy tygodnie od mojego powrotu z Pragi – miasta pachnącego bramborakami i trydlnikami. Tęsknię za smakiem tych rarytasów, tęsknię za brukowanymi uliczkami, majestatycznymi kamienicami, Mostem Karola i widokiem na miasto z tarasów zamku na Hradczanach.
Tęsknię za czeskim piwem, czeskim jadłem i czeskim językiem. Na ten ostatni, jednak, trzeba w Czeskiej Republice szczególnie uważać – zdradliwe podobieństwo naszych języków może być powodem wielu zabawnych, ale i przykrych sytuacji. Mnie, na szczęście, przydarzyły się tylko te pierwsze…
W Pradze spędziłam niecałe pięć dni (od 15.03. do 19.03), ale to wystarczyło, by zakochać się w tym mieście. Pierwszy dzień upłynął mi na podróży, rozpakowywaniu rzeczy w Pensjonacie Jana, zwiedzaniu najbliższej okolicy i przygotowywaniu się do zajęć, wykładu, spotkania z pracownikami Uczelni i czeskimi studentami.
W środę (16.03) z rozszalałym z emocji sercem, parę minut po 10-tej , ruszyłam w kierunku ulicy Estonskiej, przy której usytuowany jest budynek szkoły wyższej o nazwie: VYSOKÁ ŠKOLA FINANČI A SPRÁVNI/ UNIVERSITY OF FINANCE AND ADMINISTRATION. Panie z Działu Współpracy Międzynarodowej przyjęły mnie bardzo ciepło, obdarowały upominkami i zaprowadziły do sali, w której miałam opowiadać studentom o Polsce i jej ekonomicznych oraz finansowych sprawach. Po wykładzie przeanalizowałam wraz ze studentami zabawne różnice pomiędzy językiem czeskim a polskim, co z kolei doprowadziło nas do łamańców językowych i szybkiego kursu języka polskiego. Ogromna dawka humoru, jaka towarzyszyła naszym zajęciom, krówki, którymi obdarowałam wszystkich studentów oraz, mam nadzieję, mój wysiłek włożony w przygotowanie tych zajęć, zostały nagrodzone brawami i niekończącymi się rozmowami na korytarzach Uczelni.
Następnego dnia musiałam skorzystać z najpopularniejszego w Pradze środka lokomocji – tramwaju, by dojechać do ulicy Vltavskiej, przy której mieści się kolejny uniwersytecki budynek. Tam poznałam miłą panią lektorkę w fioletowych rajstopkach, która po moich zajęciach dotyczących pisania listów motywacyjnych ucieszyła się z otrzymanych materiałów i w ramach rekompensaty oprowadziła mnie po uczelnianej bibliotece. Około południa udałam się w drogę powrotną do Pensjonatu, by przygotować się do ostatnich już zajęć, tym razem dotyczących wykresów, grafów, sposobu ich opisywania i analizowania. W sumie przeprowadziłam osiem godzin zajęć, wszystkie oczywiście w języku angielskim.
Piątek (18. 03) miałam już tylko dla siebie. Od ósmej rano do późnego wieczora zwiedzałam piękną Pragę pieszo, podziwiając jej zabytki, miejsca popularne, ale również te oddalone od centrum. Zachodziłam do zadymionych lokali (Czesi palą mnóstwo papierosów, nawet młode dziewczyny chodzą po ulicach z „fajką” w ręce) zajadając knedliki i popijając je czeskim piwem z beczki. Nie wszystko jednak jest w Czechach takie wspaniałe – obrzeża miast są brzydkie, brudne, stare, pamiętające jeszcze czasy komuny. Czesi (oczywiście trochę generalizuję) nie dbają za bardzo o swój wygląd zewnętrzny – mężczyźni wyglądają jak gorsza wersja Rumcajsa, ale kobiety absolutnie nie przypominają Hanki. Młodsze pokolenie wypada w tej kategorii znacznie lepiej, ale na pewno gorzej w porównaniu do naszej cudnej młodzieży. To, co bardzo mnie zaskoczyło, to otwartość Czechów na inne narody. Na korytarzach Uniwersytetu większość stanowią obcokrajowcy, a wśród nich dominują Chińczycy.
Podsumowując, wyjazd uważam za udany. Nie. Za BARDZO udany! Po raz pierwszy skorzystałam z możliwości wyjazdu w ramach programu ERASMUS STA, ale na pewno nie po raz ostatni. Przeprowadziłam dwie godziny wykładu oraz sześć godzin zajęć w formie warsztatów. Były to zajęcia obowiązkowe, które zrealizowałam metodą pogadanki heurystycznej, pracy w grupach i indywidualnej. Zajęcia były ściśle zintegrowane z programem studiów uczelni partnerskiej – lektorat językowy jest dla studentów tejże uczelni przedmiotem obowiązkowym. Materiały dydaktyczne przygotowałam samodzielnie przed wyjazdem do uczelni partnerskiej. Były to: prezentacja multimedialna, koperty z pytaniami, ksera ćwiczeń językowych oraz pocięte karteczki do samodzielnego ułożenia. Odbyłam wiele rozmów z lektorkami Uniwersytetu w Pradze porównując system pracy w naszych jednostkach. Otrzymałam od nich ustne zaproszenie do ponownego przyjazdu, sama również zaprosiłam lektorki do przyjazdu do naszej uczelni.
Nie ulega wątpliwości, iż wyjazdy w ramach programu Erasmus powinny być bardziej popularyzowane w naszej jednostce, gdyż przynoszą wiele korzyści – możliwość poznania nowej kultury, innego sposobu prowadzenia zajęć, kształtują odwagę, pewność siebie i umiejętność radzenia sobie w rozmaitych sytuacjach językowych, poszerzają horyzonty i pozwalają pozbyć się uprzedzeń oraz zaściankowego sposobu myślenia.