Na parking pod Wydziałem Ekonomii i Zarządzania z charakterystycznym warkotem wjeżdża harley. Motycyklista ściąga kask, z którego wysypuje się burza ognistych włosów. To znak, że za chwilę rozpoczynają sę zajęcia ze statystyki opisowej, prowadzone przez dr hab. Alicję Kolasę-Więcek, prof. PO. Chyba, że najbardziej rockandrollowa profesorka na uczelni akurat przyjechała mustangiem.
Pani Alicja, znana na politechnice ze swojej motoryzacyjnej pasji, traktowanej dotąd jak odskocznia od codzienności, postanowiła się pościgać i w pierwszych dniach kwietnia zadebiutowała jako pierwsza w Polsce kobieta w zawodach Muscle Car Challenge, zdobywając od razu 5. miejsce! To wielki sukces, zwłaszcza, że nigdy nie trenowała sportowej jazdy na torze (choć na co dzień jeździ dość dynamicznie) a i mustang nie nawykł do galopowania, pełniąc rolę rodzinnego auta.
Muscle Car Challenge, to impreza dla tzw. amerykańskich Muscle Carów – tłumaczy – Odbywa się ona jako osobny puchar w serii wyścigów Classicauto Cup, którego głównym sponsorem jest Moto Integrator/Intercars, a organizatorem Classicauto – Magazyn prawdziwych samochodów. W jednym sezonie rozgrywana jest seria 5 wyścigów na 5 różnych torach, pierwszym wyścigiem w 2016 roku, był tor Ułęż. Każdy wyścig to 5 przejazdów, z których czasy są sumowane do ostatecznej klasyfikacji.
Moim pilotem był mąż – Paweł Więcek, który przygotował też samochód: Ford Mustang Shelby Gt500.
Rzadko można spotkać takiego kierowcę jak on: jeżdżącego tak dobrze i jednocześnie tak bezpiecznie. Kiedy więc ocenił, że nieźle sobie radzę za kierownicą, postanowiłam, że wystartuję w wyścigu.
Pierwszy raz wyjechałam na tor i poobjeżdżałam panów, więc jestem bardzo zadowolona. Bardzo!
Zjawiskowy mustang w kolorze włosów swojej właścicielki dysponuje mocą 720 koni! To dziesięciokrotnie więcej, niż kryją pod maską przeciętne auta Europejczyków, ale też jazda takim wozem daje kierowcy dziesięciokrotnie więcej wrażeń.
Wielka satysfkacja i wielka adrenalina – tak opisuje je pani Alicja.
A co z pokusą przyciśnięcia ,,gazu do dechy” w ruchu miejskim? Ulegają jej kierowcy, którzy stoją obok mnie na światłach – śmieje się – ja jeżdżę rozważnie.
Pani Alicji już rośnie rajdowa następczyni. Córka Julia w tym roku idzie do gimnazjum, ale już siada za kierownicą mustanga i próbuje sił na torze w Kamieniu Śląskim. To się ma we krwi. Jak podrośnie, pojedziemy wspólnie na motocyklową wyprawę na południe Europy. – planuje pani Alicja.
Bo oprócz ,,Mustika” jest jeszcze ,,Haryś”.
Harleya kupiłam w Grajewie – wspomina – i popłakałam się ze szczęścia podczas pierwszej przejażdżki. Będę go już mieć do końca. Przywiązuję się do maszyn, wkładam w nie serce, ducha. I kocham jazdę!
W moim domu motocyklem jeździli oboje rodzice, ale po tym, jak mama uległa wypadkowi nigdy nie chcieli się zgodzić na maszynę dla mnie. Kiedy już zamieszkałam samodzielnie, w malutkim mieszkaniu z kuchnią, w której nie było jeszcze mebli – kupiłam sobie harleya. Bałam się przyznać mamie, że mam motor, a nie mam kuchni, ale… przecież w kuchni nie popłaczesz się ze szczęścia!