Odra bywa kapryśna. Statek z orkiestrantami, który każdego roku wyruszał o tej porze w muzyczny rejs, zmagał się już z wysokim stanem wody, z burzami, po których trzeba było wylewać wodę z saksofonów i z wiatrem, który porywał nuty. Załoga i publiczność w portach, na wałach, mostach i śluzach – nigdy jednak nie traciła dobrego humoru.
W tym roku, wraz z całą kulturą, jedna z najoryginalniejszych imprez w mieście została zatrzymana przez zupełnie inny żywioł.
Uwięzionym na lądzie orkiestrantom i słuchaczom pozostaje powspominać i cierpliwie poczekać na przyszły sezon, gdy statek „Opolanin” użyczający pokładu na wspaniałą scenę, znów wypłynie, aby promować region, żeglugę śródlądową i najlepsze, muzyczne tradycje.
Zapraszamy do obejrzenia galerii sumującej osiem edycji cyklu „Z orkiestrą po Odrze” opatrzonej komentarzem twórcy tej małej filharmonii na wodzie – Przemysława Ślusarczyka, dyrygenta zespołów, których muzycy, pod szyldem el12 Opole Politechnic Band grają na wodzie: Orkiestry Politechniki Opolskiej, Orkiestry Dętej Opolskiego Elektryczniaka i Grudzickiej Orkiestry Dętej.
Z orkiestrą po Odrze wymyśliłem jako imprezę – siostrę w 2012 roku po starcie Opolskiego Ekspresu Dętego w 2010 roku. Jako kontynuację dobrych tradycji odrzańskich w Opolu i próbę wskrzeszenia artystycznych statków.
Pamiętam jeszcze z latach ’70 i ’80 Odrę jako wodną autostradę, bardzo ruchliwą. Jako dziecko lubiłem przyglądać się z zielonego mostu na wyspę jak wygląda śluzowanie na stopniu Bolko. Ruch był taki, że statki po jednej i po drugiej stronie śluzy ustawiały się do kolejki. Można było stać godzinami i obserwować. Królowały przede wszystkim składy z pchaczami Bizon sprzężonymi z wielokomorowymi barkami, którymi spławiano miał węglowy z Górnego Śląska. Spotykałem się także inne jednostki. (czytaj dalej)