– Nasza kariera zawodowa zaczynała się od budowy cementowni w Strzelcach Opolskich, Zakładów Koksowniczych w Zdzieszowicach, Metalchemu w Opolu – wspominają pierwsi absolwenci budownictwa. Właśnie mija 50 lat od odebrania przez nich dyplomów ukończenia studiów.
– W moim przypadku zaczęło się dość dziwnie. Chciałem zostać zawodowym żołnierzem, dostać się do szkoły oficerskiej we Wrocławiu. Koledzy popukali się w głowę powiedzieli, że w Opolu otwiera się budownictwo, gdzie będę szedł w kamasze. Dostałem się na pierwszy rok. Te pierwsze lata to był test dla kadry, dla wydziału. Baza była szczuplutka, dopiero kadra naukowa się kształtowała, pozyskiwano nauczycieli z innych ośrodków, głównie z Gliwic – wspomina Marian Habrajski.
– Bardzo dobrze wspominam czas studiów. Byliśmy pierwszym rocznikiem absolwentów Wydziału Budownictwa Lądowego, trochę prekursorami. Mile wspominam praktykę z geodezji, którą mieliśmy we wsi pod Nysą. Przez miesiąc trzeba było wykonywać intensywne prace, ale popołudniami mieliśmy wolny czas, staraliśmy się go zagospodarować. To też był czas, gdy musieliśmy odbyć obowiązkowe studium wojskowe. Nie żałuję, że wybrałem budownictwo zamiast wojska. Dużo moich znajomych poszło do wojska, jeździli na misje, szybko przechodzili na emeryturę, a ja ciągle intensywnie pracowałem – mówi Marian Habrajski, który 50 lat temu odebrał dyplom ukończenia studiów dziennych z budownictwa. Łącznie z nim, na roku wówczas było 60 osób.

Lata 70. to tzw. gierkowska dekada, ogromny skok inwestycyjny, podczas którego samych mieszkań budowano do 300 tys. rocznie. – Zatrudnienie było ekspresowe, byliśmy rozchwytywani po firmach budowlanych, wykonawczych i od razu rzucani na głęboką wodę. Z kolegami znaleźliśmy pracę w przedsiębiorstwach budownictwa przemysłowego, nasza kariera zawodowa zaczynała się od budowy cementowni w Strzelcach Opolskich, Zakładów Koksowniczych w Zdzieszowicach, Metalchemu w Opolu. To były bardzo ważne projekty na samym początki drogi zawodowej, gdzie trzeba było szybko podejmować działania, zajmować się kierowaniem zespołami, rozwiązywaniem problemów. To zaprocentowało.
Wszyscy zajmowaliśmy coraz wyższe i coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska czy to w administracji samorządowej czy w przedsiębiorstwach. Dość wcześnie zacząłem pełnić obowiązki w zarządach firm, po paru latach pracy za granicą założyłem własną firmę, którą prowadziłem do emerytury – zaznacza Marian Habrajski.
– Absolwenci budownictwa Politechniki Opolskiej są bardzo dobrze przygotowani do pracy. Sporo z nich zatrudniłem w swojej firmie, którą prowadzę od 1985 roku. Sama uczelnia bardzo się zmieniła, pamiętam tylko stare skrzydło wydziału, tam, gdzie jest nowe, były namysłowskie baraki drewniane – mówi Marian Mochoń, kolejny absolwent rocznika 1972.
– Bardzo dużo wyniosłem ze studiów, nie miałem żadnych problemów w pracy. Bardzo dobrze mi się studiowało, z wyjątkiem jednego przedmiotu, mianowicie języka rosyjskiego. Nie miałem żadnych problemów z przedmiotami technicznymi, zapewne dlatego, że ukończyłem dwustopniowe technikum budowlane – dodaje Marian Mochoń.

– Wtedy to była całkiem inna uczelnia. Przez te wszystkie lata bardzo się zmieniła. Znam budynek wydziału, bo działam w Opolskiej Izbie Inżynierów Budownictwa. Uczyłem się w pomaturalnej Państwowej Szkole Technicznej, w trakcie nauki wstąpiłem do PTTK, gdzie miałem częsty kontakt ze studentami z ówczesnej WSI, zaczęliśmy się przyjaźnić. To zachęciło mnie do aplikowania na otworzony w 1968 roku kierunek budownictwo lądowe. W związku z tym, że podjąłem studia dopiero cztery lata po maturze, na pierwszym roku studiów wybrano mnie na starostę, do dzisiaj mam dokument podpisany przez ówczesnego prodziekana doc. mgr inż. Henryka Todora – wspomina Bogusław Barłóg, następny z absolwentów rocznika 1972 oraz inicjator zjazdu absolwentów: O tym, jak przez 50 lat zmieniła się uczelnia, absolwenci pierwszego rocznika budownictwa wkrótce przekonają się na własne oczy. W najbliższą sobotę, 25 czerwca na Wydziale Budownictwa i Architektury odbędzie się zjazd absolwentów. W planie spotkanie z rektorem Politechniki Opolskiej, władzami wydziału, zwiedzanie budynku oraz Opola.

– Mam piękne wspomnienia związane ze studiami ale także ze studenckim życiem, które wówczas bardzo bogate. Często się spotykaliśmy, braliśmy udział w rajdach studenckich. Do dzisiaj mam cztery plakaty, pieczątki, proporczyk. Co ważne, do dzisiaj utrzymujemy kontakty. Z inicjatywy jednej z koleżanek i jednego kolegi od 16 lat regularnie się spotykamy. Co roku na Dzień Budowlańca, który wypada we wrześniu spotykamy się w Zakopanem, gdzie mieszkał jeden z naszych kolegów, niestety, już nie żyje – opisuje Bogusław Barłóg.
– Chodzimy także po górach. Ostatnio spotkaliśmy grupę górników w wieku naszych dzieci, którzy byli zaskoczeni, że po pierwsze utrzymujemy kontakt, a po drugie, że nadal jesteśmy aktywni – uśmiecha się Marian Mochoń.
– Dzisiaj mogę powiedzieć o sobie, że jestem zasłużonym emerytem, ale chcę podkreślić, że Politechnika Opolska, wówczas Wyższa Szkoła Inżynierska, dała nam mocny fundament do rozwijania kariery zawodowej. Od samego początku działalności zawsze zatrudniałem absolwentów Politechniki Opolskiej. Gdy przeglądałem stosy podań, pierwszeństwo zawsze mieli absolwenci tej uczelni – podkreśla Marian Habrajski.